WV

Wywiad z Marzeną Pytel założycielką Zespołu Unisono

In this Article

Share

Z Założycielka zespołu gospelowego Unisono – Marzena Pytel posiada charyzmatyczną, silną osobowość, dzięki której od 5 lat ludzie o różnych poglądach religijnych potrafią śpiewać „jednym głosem”. Jej koncerty mają często charakter charytatywny oraz prospołeczny – uwrażliwia nimi odbiorców na potrzeby osób zmarginalizowanych. Ostatnio swoje koncerty dedykowała Mamom, których dzieci potrzebują pomocy. Przypomina nam, że to nade wszystko od wsparcia dla Mam zależy dobrostan ich dzieci. Przywraca nam w ten sposób wiarę w sens chrześcijaństwa, które od dawna przechodzi „humanitarny” kryzys…

Jak odkryć swój Kobiecy Vibe?

Klaudiusz Wiśniewski: Droga Marzeno, powiem wprost – to co robisz jest nad wyraz fascynujące! Obok niezwykle prężnie działającego zespołu @Unisono.gospel prowadzisz studio nagrań AVRecording i z tego co zdołałem zaobserwować nie stronisz od odrobiny szalonycyh lotniczych eskapad! Już tylko to sprawia, że czuję iż mam do czynienia z Kobietą, która żyje zgodnie ze swoimi pasjami i tym, co dyktuje jej serce! Opowiedz nam proszę jakie były początki odkrywania przez Ciebie Twojego Kobiecego Vibe`u?

Marzena Pytel: Zanim odpowiem na to pytanie, to muszę skorygować coś co powiedziałeś na wstępie. Bo nie mogę pozostawić bez komentarza sformułowania „swoje koncerty”. Nigdy to nie były i nie są moje koncerty, lecz nasze, to praca wyłącznie zespołowa.

Ale o tym pewnie później trochę więcej. A wracając do pytania o początki odkrywania kobiecego vibe’u, to zdecydowanie wiąże się to z odkrywaniem samej siebie. W moim przypadku stało się to dość późno, ale to tylko dowód na to, że nigdy nie jest za późno [śmiech].

W każdym razie uważam, że nie można tak naprawdę ruszyć do przodu, nie idąc w zgodzie z samą sobą. A jest to możliwe tylko wtedy kiedy wiem kim jestem. A żeby zdobyć taką wiedzę o samej sobie trzeba znaleźć się w sytuacji, w której uwolnimy się od czyichś oczekiwań wobec nas, kiedy choć na chwilę przestaniemy myśleć jak zadowolić kogoś, jak „powinnam” zrobić. Kiedy jestem tylko ja, nie narażona na czyjeś opinie i oceny. Dopiero wtedy poznajesz siebie, odkrywasz co sprawia ci przyjemność, jak naprawdę lubisz spędzać czas, dopiero wtedy zauważasz jak wiele rzeczy robiłeś/robiłaś tylko dlatego, że ktoś tak chciał, żeby kogoś zadowolić. Miałam szczęście znaleźć się w takiej sytuacji… choć to nie była tylko kwestia szczęścia, lecz pewnych wyborów… w każdym razie było to dla mnie bardzo odkrywcze i ożywcze i to nadało kierunek. To był prawdziwy restart. I tak właściwie okazało się po nim, że większość mojego życia wiąże się ze sferą ogólnie mówiąc twórczą. Zarówno zespół i koncerty, jak i praca w studio przy konsoli, mikrofonie jako lektor czy przy kamerze – w sumie po obu stronach kamery, bo zdarzyły mi się również epizody aktorskie do produkcji telewizyjnych – wszystkie te kreatywne działania rodzą się z mojego wnętrza i żyją w zgodzie ze mną. I jeszcze zostaje czasami trochę czasu na twórczość muzyczną czy poetycką lub sporadyczne szaleństwa, które dają dodatkowego kopa [śmiech]

© Arch. prywatne
© Arch. prywatne
© Arch. prywatne

Siła czerpana z bycia razem

K.W.: Od pewnego czasu przyglądałem się Twoim kolejnym życiowym krokom, szczególnie od czasu, gdy przeprowadziłaś się do Krakowa. Uważam, że otworzenie studia nagrań i zespołu działającego pro bono wymaga nie lada odwagi. Natomiast fakt, że realizujesz swoje pomysły przez ponad 5 lat i to mimo lockdownu i pandemii jest dla mnie dowodem, że jest w Tobie niezwykły i bardzo inspirujący hart ducha. Czy to tzw. życie tak Cię wzmocniło, czy gdzie indziej widzisz źródło swojej siły?

M.P.: Wiesz, to wcale nie jest tak, że czuję się zawsze silna. Nie chciałabym tworzyć takich mitów wokół siebie. Myślę, że każda „silna” kobieta wie o czym tu mówię… bo często jedyną siłą jest ukrycie własnych słabości, po to by zrobić coś co chcę zrobić, bo wiem, że to jest dobre, że to jest słuszne… i dlatego, że mogę to zrobić. Często jestem w tym wszystkim zagubiona i czuję, że pewne rzeczy mnie przerastają. I to są momenty, kiedy potrzebna jest jakaś siła z zewnątrz, jakiś powiew, jakaś motywacja, która znów podniesie. I tu jest miejsce i rola robienia czegoś wspólnie, w tym jest siła, w połączeniu z osobami, które mają ten sam cel, takie same pasje i we wzajemnym napędzaniu się w jednym kierunku. To właśnie robimy jako Unisono.

Oczywiście zawsze w tego typu działaniach musi być lider, ktoś kto to wszystko ciągnie. Ale nie może ciągnąć na siłę, musi być chęć z każdej ze stron. Cieszę się i mam ogromne szczęście, że udało nam się zbudować silne więzi w zespole. Kocham tych ludzi. To jest siła.

© Fot. Andrzej Kalinowski
© Fot. Piotr Żyziński
© Fot. Andrzej Kalinowski
© Fot. Andrzej Kalinowski

Potrzeby i troski Mam

K.W.: Ci którzy uważnie śledzą nasze social media wiedzą, że od niedawna nawiązaliśmy współpracę medialną. Na Twoje zaproszenie miałem przywilej poprowadzić dwa koncerty dedykowane wszystkim Mamom, a szczególnie tym, które walczą o zdrowie swoich dzieci. Uważam to za bardzo cenną Twoją inicjatywę. Wiemy jak traktowane są dziś mamy osób niepełnosprawnych przez państwo, gdy proszą o pomoc. Wkrótce np ma wejść w życie przepis nakładający na zbiórki charytatywne 20 %-wy podatek. Powiedz mi proszę, co Ciebie skłoniło, aby zwrócić uwagę odbiorców również na potrzeby i troski Mam?

M.P.: Te koncerty dla mam to nie była wyłącznie moja inicjatywa. Było to również wspólne działanie, m. in. z Małgosią Klimą (radną Niepołomic). Ty zresztą też dałeś z siebie na tych koncertach dużo pozytywnej energii;) [śmiech] A potrzeby i troski mam są mi bliskie od wielu lat. Jestem matką czwórki dzieci… tak, Matka Polka [śmiech]… choć nie załapałam się na żadne 500+ [śmiech]… mam dwie córki i dwóch synów, z których jestem bardzo dumna i które są moim szczęściem i błogosławieństwem. Bycie mamą nie jest łatwe, to ogromne wyzwanie i ogromna odpowiedzialność. Bo urodzić dziecko i w jednym momencie po prostu stać się mamą, to jedna sprawa. Ale to jest dopiero początek by nią naprawdę być. Zawsze są jakieś schody, jedni mają ich więcej, inni mniej, ale nigdy nie jest wyłącznie różowo. Cechą każdej dobrej mamy jest „kochać”. Kochać bezwarunkowo. Wszystkie działania z tego jednego wypływają, niezależnie od tego ile po drodze błędów popełnimy. I wszystkie te działania są niezwykle ważne. Ale gdybym teraz, z perspektywy czasu, jako matka dorosłych już dzieci miała powiedzieć co z tych działań jest najważniejsze, to powiedziałabym, że najcenniejszą rzeczą jaką może dać matka swojemu dziecku, to wsparcie poprzez akceptację i pozytywną motywację, na każdym etapie życia dziecka. Być wiatrem w jego żaglach i patrzeć jak płynie w dobrym kierunku. I biorąc pod uwagę te wszystkie schody i kłody życiowe, to jest to bardzo trudne zadanie, wymagające dużo siły i niezwykłej kondycji, jako że jest to działanie długodystansowe. Ale choćbyś nie wiem jak długo i jak intensywnie trenował i potrafił unosić coraz większe ciężary, to zawsze w pewnym momencie jest pewna granica, której nie przekroczysz. Kiedy spadnie na ciebie tona, to cię zmiażdży i nic nie zrobisz, nie poradzisz sobie sam z takim ciężarem. W takiej właśnie sytuacji są mamy dzieci niepełnosprawnych, zwłaszcza te, które pozostały same z dziećmi, bo związek nie wytrzymał tak wielkiej próby.

I kiedy sobie to wyobrażę, to jestem dla nich pełna szacunku i podziwu. To są kobiety-herosy (!!!) Ale mimo swojej siły i ogromnej determinacji nie uniosą same tony problemów, które je przygniatają, potrzebują naszego wsparcia. Tym bardziej, że żyjemy w państwie, które tego wsparcia nie daje. Dlatego musimy o tym mówić, zwracać na to uwagę, zauważać i wspierać, wspierać i jeszcze raz wspierać! Nie tylko materialnie, ale dobrym słowem, uśmiechem, poświęconym czasem i okazanym uczuciem.

© Fot. Andrzej Kalinowski

"Bóg się Mamo nie pomylił"

K.W.: W tym kontekście niezwykle wzruszająca była piosenka “Bóg się Mamo nie pomylił” w wykonaniu Joanny Dryś-Gąsior. Dla mnie ten utwór ma niezwykle uniwersalny charakter. Ileż to pytań wiele osób wierzących, ateistów czy agnostyków zadaje sobie, gdy patrzy wstecz na swoje życie, ale też na ból i cierpienie jakie jest immanentną cechą życia tu na ziemi. Powiedz proszę, jak Ty radzisz sobie z tym dysonansem poznawczym? Czy czasem muzyka nie jest dla Ciebie takim ratunkiem, gdy wszelkie wątpliwości możesz twórczo przekształcić tworząc repertuar Twoich koncertów?

M.P.: Tak, to jest trudny temat, a zwłaszcza kiedy dotyka nas osobiście. Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. I chyba nikt nie wie jak sobie radzić z takimi sytuacjami, w których dotyka nas niezasłużona niesprawiedliwość, kiedy nie znamy powodu, dla którego dane nam jest tak bardzo cierpieć lub patrzeć bezradnie jak cierpi ktoś bliski. W takim świecie żyjemy, gdzie wciąż toczy się walka między dobrem a złem. Taka walka toczy się na zewnątrz jak i często w nas samych. Jedni się poddają inni walczą. Ja w takich chwilach przeważnie reaguję płaczem, łzami bólu i bezradności, a czasami złości. To na pewno w jakimś stopniu rozładowuje ciśnienie emocjonalne i oczyszcza wewnętrznie. Często też uciekam gdzieś wgłąb siebie, w muzykę, w poezję, które wtedy są mi szczególnie bliskie. Ostatnio znalazłam taką perełkę poetycką, która mnie dotknęła, w tomiku wierszy ks. Eligiusza Dymowskiego (człowieka o wielkim sercu i wrażliwej duszy), który podarował mi po ostatnim koncercie, na który nas zaprosił do swojej parafii. „Góra błogosławieństw… nie szukaj jej za daleko… nawet na wyciągnięcie ręki… ona jest w tobie…. przypisana do bólu i łez… bezsennych nocy i mglistych poranków… wspinając się na szczyt… za każdym razem drżysz z przerażenia…” Nie wszystko rozumiemy i czasami możemy się pomylić w ocenie czy coś jest błogosławieństwem czy przekleństwem.

© Arch. prywatne

"Unorthodox"

K.W.: Ach tak łatwo nie odpuszczę tego wątku, bo czuję, że dotyczy on nas w coraz większym stopniu. Zapytam wprost, jak to się stało, że nie podzieliłaś losu Debory Feldman – autorki słynnej powieści “Unorthodox” (na jej motywach powstał serial dostępny na Netflixie). Przypomnę jedynie, że tam bohaterka odeszła od ortodoksyjnych obyczajów diaspory żydowskiej w Nowym Jorku. I wokół krytyki tejże zbudowała swoją popularność. Ty natomiast jak widzę wiary nie straciłaś, wręcz przekształciłaś ją twórczo w nową jakość I to dziś, gdy na każdym kroku widzimy, jak religie na naszych oczach się kompromitują… Zatem jaki jest Twój sposób by wiary nie stracić, a wręcz ją odnaleźć?

M.P.: Nie czytałam książki, ale widziałam ekranizację tej autobiografii. Hmmm, zaskoczyłeś mnie tym pytaniem. Historia Debory Feldman nie jest idealnym porównaniem do mojej historii… choć może rzeczywiście mają jakieś wspólne elementy. Odważne drastyczne decyzje, wierność samej sobie, wyzwolenie się z narzucanych ograniczeń i generalnie ustawienie kursu na wolność i otwartość. I myślę, że wszystko to wyszło nam obu na dobre w życiu. Moja wiara na różnych etapach życia miała swoje wzloty i upadki, ale przez to wszystko rzeczywiście przekształciła się w coś bardziej świadomego, a nie tylko wyuczonego i wyniesionego z dzieciństwa i sposobu wychowania. Przede wszystkim, wiara jest prawdziwa i żywa tylko wtedy kiedy jest wykuta w czynach. Wtedy żyje nie tylko w nas, ale też w tych, z którymi się nią dzielimy, z którymi dzielimy się miłością. Zabrzmiało to może banalnie, ale tak to działa, ja naprawdę wierzę w dobro i w to, że jest ono silniejsze od zła. I wierzę w to dobro, które zostało każdemu z nas wszczepione przez Stwórcę. Tylko czasami trzeba je wydobyć z głębi duszy.

© Arch. prywatne
© Arch. prywatne
© Arch. prywatne

Iść własną drogą

K.W.: Czy masz jakąś receptę dla kobiet, które chcą zmienić coś w swoim życiu, tak jak wspomniana Debora? Wiele osób czuje się dziś przytłoczonych swoim życiem, w pogoni za życiową stabilizacją, tracą z oczu wszystko to, co w głębi serca kochają. Jak jednak dokonać zmian, usuwając, niczym chirurg, tylko to co nam szkodzi? Nie niszcząc jednak wszystkiego, szczególnie relacji z tymi najważniejszymi dla nas bliskimi. I znajdując siłę by zacząć od nowa, ale już na własnych warunkach i zasadach…

M.P.: Utkwił mi w głowie jeden fragment z filmu „Unorthodox”. Była taka scena, w której główna bohaterka rozmawiała przy stoliku z profesorem muzyki i ugryzła kanapkę z szynką. I później zaczęła mu tłumaczyć swoje dziwne zachowanie wynikające z tego, że po raz pierwszy w życiu jako Żydówka zjadła szynkę. Kojarzysz tę scenę? I powiedziała, że tam skąd pochodzi jest wiele zasad. I na to ten mądry profesor bardzo ciekawie odpowiedział: „W muzyce często trzeba je łamać by stworzyć dzieło”. I nie wiem jak to jest, ale pomimo, że czysta harmonia jest piękna, to jednak kiedy słucham muzyki, to ciary mam najczęściej przy dysonansach. I w życiu jest podobnie, rozwiązania pozornie burzące harmonię, rozgrzewają emocje i życie jest ciekawsze, bardziej kolorowe, jest w nim więcej spontaniczności, więcej życia. I nie chodzi o jakiś bunt i łamanie zasad dla samego ich łamania, ale o to, żeby mieć odwagę odciąć się od rzeczy lub osób, które nas niszczą i ubezwłasnowalniają, nie pozwalają samodzielnie myśleć i podejmować własnych niezależnych decyzji, od ludzi, którzy nas nie szanują. Szanujmy siebie po prostu.

© Fot. Grzegorz Sroga

Brać życie na gorąco!

K.W.: Wygląda na to, że otwarliśmy właśnie wrota Sezamu, w którym kryją się fascynujące tematy dotyczące naszej kondycji ludzkiej. Każdy kto uważnie przeczytał listy ap. Pawła, ale też prześledził losy Dawida – tego od Goliata, wie co to znaczy łamać schematy, wychodzić poza dogmaty. Sam Chrystus dla ówczesnych Żydów był całkowicie „Unorthodox”. Zatem coś czuję, że nasza rozmowa będzie miała jeszcze swój ciąg dlaszy. A teraz już na koniec muszę Cię zapytać co Ci się marzy, jakie są Twoje najbliższe plany, ale także te dalsze, bardziej wymagające?

M.P.: Żyję już wystarczająco długo, żeby nauczyć się jednej ważnej lekcji. Jeżeli nie chcesz się rozczarować, to nie planuj. Plany po prostu się nie sprawdzają, życie jest zbyt brutalne i przeważnie je burzy. Dlatego nie planuję życia, biorę je na gorąco. Kto wie, co się jeszcze wydarzy, po co ograniczać się planami? A marzenia… mam kilka, może kiedyś się spełnią, ale nie zapeszam [śmiech].

K.W. No nie, i jeszcze na sam finał tak intrygujące zakończenie! Będę zatem z uwagą śledził Twoje poczynania szczególnie te spontaniczne! I nie mogę się już doczekać poprowadzenia Waszego kolejnego koncertu, na którym (jak zauważyłaś) nóżki same rwą mi się do tańca [śmiech].

Dziękuję za rozmowę
Klaudiusz Wiśniewski

Artykuł ukazał się w 12 nr. Woman Vibe Magazine

Red.: Klaudiusz Wiśniewski

Czytaj więcej w 12 nr WVM ed. polska

WV Stores

Promuj i sprzedawaj swoje produkty i usługi na platformach Woman Vibe Stores!

Wspieramy Kobiety Biznesu w tych niepewnych i chaotycznych czasach. Zgłoś swój produkt lub usługę i zyskaj reklamę oraz możliwość sprzedaży na pośrednictwem naszych mediów i platform internetowych.

Recommended from Shop

A clean learning space will help facilitate your kids’ learning abilities. Following these methods will certainly help make your kid’s learning space better and cleaner.

Pin to board
Share on facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Next Articles

Rusza legendarna Dance Fiesta w hotelu Warszawianka

Michał Kurpet we współpracy z Hotelem Warszawianka**** i społecznością taneczną Zumba Fitness stworzył legendarne już dziś taneczne wydarzenie Dance Fiestę. To jedyne wydarzenie na skalę ogólnopolską, które z takim rozmachem i na tak prestiżowym poziomie promuje kulturę taneczną w naszym kraju.

Read more

Nutki miłości dla Mam – Felieton Joanny Dryś-Gąsior

Witaj, jesteśmy Unisono – zespół muzyczny, który skupia się wokół muzyki gospel. Gospel, a pierwotnie God spell, to Słowo Boże. Chcemy nieść je na fali dobrej muzyki, wierząc że trafi w uszy, w serca, może w bolesne miejsca… aby pokrzepić wszystkich tych, którzy tego potrzebują!

Read more

Muzyczny pomnik dla Mam. Zaproszenie na koncert Zespołu Unisono

Witaj, jesteśmy Unisono – zespół muzyczny, który skupia się wokół muzyki gospel. Gospel, a pierwotnie God spell, to Słowo Boże. Chcemy nieść je na fali dobrej muzyki, wierząc że trafi w uszy, w serca, może w bolesne miejsca… aby pokrzepić wszystkich tych, którzy tego potrzebują!

Read more

“Podszepty” – monodram Patrycji Zając o losie kobiety, tak w XIX jak i XXI w.

PODSZEPTY – Monodram Patrycji Zając (Pat Zajac). Opowieść o kobiecie, która musi zebrać, co zasiała… Represyjne dla płci pięknej czasy, lata emocjonalnej i fizycznej przemocy, arranżowane małżeństwo, romans i okrutne wobec kobiet prawa epoki doprowadzają ją do obłędu. Czy jej życie to seria źle podjętych decyzji czy może jednak walka o własne wyzwolenie?

Read more

Pani Nadzieja – Emilia Furman w wywiadzie Kasi Jastrzębskiej

Emilia Furman jest jedną z pierwszych kobiet, które stały się inspiracją do stworzenia pisma Woman Vibe Magazine. Jest też jedną z pierwszych osób, która uwierzyła w Nas, wspierała i wlała nadzieję w serce naszej Redakcji. W rozmowie z Katarzyną Jastrzębską poznamy sekret Jej życia pełnego pasji i nadziei rosnącej w siłę nawet w obliczu niepogody.

Read more

instagram:

Ten komunikat o błędzie jest widoczny tylko dla administratorów WordPressa

Błąd: nie znaleziono kanału.

Przejdź na stronę ustawień kanału Instagramu, aby utworzyć kanał.